Monopol władzy – dlaczego to niebezpieczne

W ostatnich dniach sporo uwagi poświęcam tematom, które nie są stricte prawne, ale dotyczą spraw obywatelskich i siłą rzeczy – polityki. O swoich pobudkach juz pisałam, więc nie będę się powtarzać. Jednak podkreślę to wyraźnie, nie wspieram żadnej konkretnej partii politycznej. w tym naprawdę ważnym okresie dla Polski, moim celem jest opisanie mechanizmów, jakimi posługuje się władza (każda) i co zawdzięczamy ostatnim 8 latom monopolistycznych rządów.

Monopol władzy jest szkodliwy i zagraża demokracji

Dzisiejszy wpis zacznę od tego, że wbrew powszechnej opinii Prezydent w Polsce naprawdę nie musi być jedynie „żyrandolem”. Konstytucja nadaje mu uprawnienia, którymi mógłby wpłynąć na stanowione w Polsce prawo i podejmowane przez rząd decyzje. Jednak kiedy dochodzi do sytuacji, kiedy Prezydent RP reprezentuje układ większościowy w parlamencie, niestety nie jest zainteresowany żeby się temu układowi przeciwstawić i podsuje wszystko, co do podpisu mu się przedkłada, twierdząc – tak jak w przypadku podnoszenia podatków – że za podatki odpowiedzialny jest rząd, a on mieszać się nie będzie. Taka zależnośc wystepuje przy niezależnie od obozów politycznych. Żadna partia pod tym względem nie jest ani lepsza, ani gorsza.

Tylko dla przykładu wymienię, że monopol obecnej władzy zaskutkował drastyczną podwyżką akcyzy, VATu (mimo, że flagowym postulatem tego rządu było obniżenie podatków), podwyższeniem obciązeń ZUS, w tym uZUSowienie umowy cywilnoprawnej, zabraniem naszych składek z OFE, zobowiązaniem do dłuższej i cięższej pracy poprzez wydłużenie wieku emerytalnego i wypchnięciem dzieci do szkół o rok wcześniej (o czym już kiedyś pisałam, a do czego jeszcze na blogu wrócę – bo to akurat jest dziedzina Prawnika na macierzyńskim), marnotrawieniem publicznych pieniędzy i korupcję na skalę nieprawdopodobną.

Dlaczego uważam, że to wina monopolu? Bo gdyby Prezydent nie był reprezentantem partii, która o tych wszystkich rzeczach decydowała, mógłby tym działaniom zapobiec, albo chociaż próbowałby to uczynić.

Dobre podsumowanie ostatnich lat znajdziecie w linku poniżej:

Obywatele się nie liczą

O tym jak niebezpieczny jest monopol władzy świadczą działania i zaniechania dokonane przez ostatnie 5 lat, kiedy to obywatele byli notorycznie lekceważeni.

Miliony podpisów pod obywatelskimi projektami ustaw, czy wnioskami o referendum zostało po prostu zmielonych i wyrzuconych do kosza, a Prezydent na to po prostu pozwolił.

Tymczasem, Prezydent ma możliwość żeby obywateli w ich wysiłkach jakkolwiek poprzeć. Pod warunkiem, że będzie mu na tym zależało.

Co może zrobić Prezydent dla swojego społeczeństwa?

Jeśli społeczeństwo głosem milionów obywateli informuje Prezydenta, że ma w jakiejś kwestii inne niż Prezydent, czy parlament, zdanie, to Prezytent, jako że jest jest wybierany przez obywateli i to im ma służyć, ma prawny i moralny obowiazek zareagować. Zgodnie z Konstytucją RP może np. zgłosić swój własny projekt ustawy, które uwzględniałyby postulaty obywatelskie, może rozpisać referendum po to, by dowiedzieć się jak kształtuje sie opinia społeczeństwa w danej kwestii, a gdy dostrzega, że parlament uchwalił akt prawny, który jest sprzeczny z interesem obywateli, Prezydent może przedstawioną przez parlament ustawę do podpisu zawetować, czy też skierować do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o sprawdzenie, czy aby na pewno projekt ustawy jest zgodny z Konstytucją.

Mam żal do Prezydenta, bo o tych kompetencjach przez ostatnie 8 lat nie pamiętał. Dopiero teraz po pierwszej turze wyborów, a przed drugą, dostrzegł, że miliony obywateli bezskutecznie domagają się uwzględnienia swojego stanowiska w wielu ważnych dla społeczeństwa kwestiach.

Polska tylko w teorii

Polska umiera i jest to smutna prawda. Ludzie wyjeżdżają stąd na potęgę, coraz mniej się z Polską utożsamiają, a patologiczny system robi wszystko żeby im to ułatwić i wspierać ich w tych decyzjach. zaryzykuję twierdzenie, że w tej chwili nie ma już chyab takiej polskiej rodziny, z której choćby jedna osoba nie wyemigrowała za granicę z przyczyn zarobkowych. Nie stwarzając młodym ludziom żadnych perspektyw do życia w Polsce, władza zmusza coraz większą rzeszę Polaków do opuszczenia tego kraju. Ten proceder jest wyjatkowo paskudny, bo komentuje się go dodatkowo stwierdzeniem, że w ten oto sposób państwo polskie stwarza szanse dla młodych obywateli (w tych komentarzach bryluje ostatnio nawet nasza Pierwsza Dama).

Zadaję sobie pytanie cóż to za władza i komu ma służyć, jesli otwarcie zachęca ludzi do takiego desperackiego posunięcia jak porzucenie własnego kraju? Czy w ogóle można to rozpatrywać przez pryzmat „szansy”? Szansa na życie poza Polską, z dala od rodzin, przyjaciół, często w pracy poniżej swoich kwalifikacji zawodowych, a i tak lepiej opłacalnej niz gdyby była wykonywana w Polsce, bo pozwalającej na utrzymanie?

A co z szansą dla Polski?

Przykładowo w Wielkiej Brytanii, wśród dzieci imigrantów, najwięcej rodzi się polskich dzieci (lub na drugim miejscu). To, że ich rodzice, do Polski już nie wrócą, to pewne. Urodzone tam dzieci może jeszcze będą mówiły po polsku, ale ich dzieci już prawdopodobnie nie. Wyjechało już ponad 3 miliony obywateli. W Polsce pozostaną wkrótce już tylko osoby bezrobotne i emeryci. Resztka tych zaradnych obywateli – pójdzie za „radą” władzy – i też wyemigruje, bo nie będzie ich stać na zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb, nie mówiąc o spłacie kredytów, co już zahacza o kolejny wielki temat, którego celowo teraz nie rozwinę. Szacuje się, że przymierza się do wyjazdu następne 1,5 miliona.

Obecnie prowadzona polityka pozwala wyemigrować Polakom i w zamian podejmuje zobowiązania, że przyjmie na ich miejsce rzesze uchodźców, pod cieżarem których jako państwo po prostu się ugniemy. Abstrahując od aspektów kuturowych i religijnych, Polski przecież zwyczajnie nie stać na to żeby utrzymywać imigrantów, skoro nie potrafi stworzyć warunków dla mieszkających tu Polaków. To jest tak oczywiste, że chyba nie trzeba nikomu tego tłumaczyć.

W efekcie polityki, jaką dotychczas się prowadzi, Polska stanie się (choć nie jestem pewna, czy nie powinniśmy użyć czasu przeszłego) państwem teoretycznym, w którym jak twierdził przedstawiciel obecnej władzy jest już tylko – przepraszam za wyrażenie – „ (…), dupa i kamieni kupa”.

about author

admin

related articles