Czekam na ciebie tato. Czyli historia pewnego kontaktu.

0
89
Rate this post

Co się dzieje, kiedy drugi rodzic uporczywie zapomina o kontaktach z dzieckiem i jak go zmobilizować do tego, żeby pamiętał, o której był z nim umówiony. To częsta bolączka rodzica, który dostał dziecko pod opiekę, ale przede wszystkim dramat samego dziecka. Jak zwykle zaserwuję pewną historię z życia wziętą, która niestety jest odzwierciedleniem wielu podobnych przypadków.

historia pewnego kontaktu

Wybiła 15.30. Rzuca papiery na biurko, w pospiechu nakłada na siebie płaszcz, a w międzyczasie wyłącza komputer. Sięga po torebkę i wybiega z biura. Musi się śpieszyć, by odebrać go z przedszkola o czasie. Jak nie zdąży, to naliczą dodatkowe 2,85 zł za każdą dodatkową godzinę. Poza tym, obiecała mu, że dziś się nie spóźni. Cholera, uciekł jej tramwaj.

W przedszkolu.

– Hurra!!! Mamo jesteś! Czy to dzisiaj jest ten dzień? Czy to dziś idę z tatą do cyrku?

– Tak synu, ubieraj się szybko, bo zaraz mamy autobus. Jak się na niego spóźnimy, twój ojciec odbije się od klamki i dopiero będzie cyrk.

– Ale dlaczego mamo?

– Nieważne, po prostu wkładaj tego buta…

W autobusie.

– Mamo, a czy w cyrku będą małpy?

– Tak. I słonie też. I klauny. I ta kretynka tatusia.

– Co powiedziałaś?

– Nieważne synku, trzymaj się poręczy, bo się wywrócisz.

W domu

– Mamo zdążę zjeść obiad przed wyjściem?

– Jasne, już ci nakładam. Masz 5 minut. Zaraz będzie tu ojciec, a musimy cię jeszcze przebrać.

Po obiedzie, z niepogryzionym jeszcze kotletem w buzi, chłopiec biegnie po inne spodnie, zakłada je zgodnie z instrukcją mamy, po czym siada na parapet. Dzięki temu nie przegapi momentu, w którym tata podjedzie pod klatkę. Patrząc w okno może już spokojnie przełknąć obiad do reszty. Jest tak podniecony, że przeżuwanie i połykanie kotleta przychodzi mu z trudem.

– Jeny, ale będzie fajnie. Mamo ile jeszcze czasu?

– Właściwie już dochodzi 16.30. Możesz ubrać buty i kurtkę.

Ubrał. Stoi teraz w przedpokoju w czapce naciągniętej na oczy. Czeka na dzwonek do drzwi. Po 5 minutach zaczyna mu się nudzić, więc kieruje się w stronę okna. Wdrapuje się na parapet żeby moc sprawdzić, czy przypadkiem samochód taty nie stoi pod blokiem. Może już podjechał, tylko domofon jest zepsuty?

– Gdzie w tych buciorach wchodzisz na parapet? Złaź stamtąd natychmiast! Twój jaśnie pan ojciec najwyraźniej znowu się spóźni.

Chłopiec posłusznie wrócił pod drzwi. Słyszy utyskiwania matki dochodzące z pokoju obok. Nazwała tatę jakimś słowem, którego chyba nie rozumie. Jak tata przyjdzie, to zapyta się go, co ono oznacza.

Gorąco mu. Ściąga kurtkę. Chce znowu dostać się na parapet, ale w połowie pierwszego kroku zobaczył surowy wzrok mamy. Pospiesznie ściąga buty. Wskakuje na okno. Nie przyjechał jeszcze.

– O! Mamo! Jedzie taki biały samochód? To tata?

-Nie, ojciec ma już nowe auto.

– A jakie?

– Nie wiem, nie męcz mnie. Jakieś sportowe. W kolorze czarnym.

– A będę mógł się nim przejechać?

– Nie wiem czy ci ta niunia pozwoli?

– Co mamo?

– Nic. Jak w końcu twój ojciec łaskawie się pojawi, to z nim pojedziesz. Nowym autem.

Jest 17.00. Zaczyna się robić coraz ciemniej, a na szybę od okna spadają pierwsze krople deszczu. Oby słonie nie zmokły…

Mijają kolejne minuty. Chłopiec z nosem przyklejonym do szyby wciąż wypatruje ojca. Tata miał tu być pół godziny temu. Na pewno utknął gdzieś w korku. Pada deszcz, a kiedy pada – wiadomo są korki.

Dochodzi wpół do szóstej. Przyklejony do szyby nos spowodował, że zaparowała. Namaluje coś. Jeździ po szybie palcem, ale ukradkiem, żeby mama nie widziała, że maże po oknie. Jeszcze tylko drzwi i dach. To będzie domek. Dla niego, dla taty i dla mamy.

Jest już szósta. Z nudów zaczyna liczyć krople na szybie. Kiedy przyjdzie tata, rodzice znowu będą razem. Usiądą sobie wszyscy jak dawniej przy stole w dużym.

Do tej pory jego świat to idealna mama, wspaniały tata i ich ciepły wspólny dom. Odkąd tata wyprowadził się z domu, ten świat się rozleciał. Mama twierdzi, że tata wspaniały nie jest i „ma ich gdzieś”. Od taty dowiaduje się, że mamie daleko do ideału, bo mu utrudnia mu ich kontakty. Jak to wszystko poskładać?

Dochodzi 18.30. Mama ściąga go z parapetu.

– Złaź stamtąd dziecko, bo mi całą szybę zamazałeś.

Do chłopca zaczyna docierać, że dzisiaj po niego nikt nie przyjdzie i że chyba faktycznie tata „ma go gdzieś.” Ściąga czapkę, wraca do swojego pokoju i kompletnie nie ma pojęcia, jak ma sobie z tym poradzić.

***

Niestety nie mam pojęcia jak ten dzieciak ma sobie z tym poradzić, ale za to podpowiem jego mamie, jakiego bata może użyć na tatę. Bata, który potencjalnie – w przynajmniej w założeniu ustawodawcy – powinien przywołać ojca do porządku. O tym w następnym wpisie. Nie przegapcie.

***

Minęło trochę czasu i zapowiadany wpis na temat wspomnianego narzędzia prawnego już jest opublikowany. Żeby przeczytać kliknij tu.