Wywalczę dla ciebie ogromne odszkodowanie i rentę! Potrzebny mi tylko twój podpis.

Czyli o tym, kto pada ofiarą kancelarii odszkodowawczych i w czym tkwi tajemnica ich sukcesu.

Piękny dzień…

Niebo bezchmurne, słońce świeci, przyjemnie rozgrzewa plecy. A będzie jeszcze lepszy, bo plany na wieczór są obiecujące. Rozgląda się na prawo i lewo, nic nie jedzie, rusza przed siebie. Powinien jej kupić kwiaty, czy może zabrać do kina? A może szkoda takiej ładnej pogody na kino. Nagle huk, czuje uderzenie. Nic więcej nie pamięta. Jego piękny dzień dobiegł końca. Na kolejny przyjdzie mu długo poczekać.

zamienia się w koszmar

Bezskutecznie próbuje otworzyć sklejone oczy. Zastanawia się, co się z nim dzieje. Czuje tępy ból w głowie. Jeszcze nie wie, czy boli z przodu, czy z boku. Po prostu boli wszędzie. Nie czuje prawej ręki i prawej nogi. Lewą – owszem czuje – ale nie jest to przyjemne doznanie. Wydaje mu się, że wolałby w tym wypadku jej nie odczuwać. W końcu udaje mu się otworzyć oczy. Jedyne, co dobre, to to, że ona siedzi tuż obok i trzyma go za lewą rękę. To akurat czuje. Uśmiechnęła się do niego. Chce jej odpowiedzieć tym samym, ale nie może, bo przeszkodził mu bandaż na szczęce. Błądzi zamazanym wzrokiem po ścianach pomieszczenia, w którym oboje się znajdują. Dociera do niego, że znajduje się w szpitalu. Pamięta ten straszliwy huk i uderzenie. Pamięta, że było to straszne. Odetchnął z ulgą na myśl o tym, że teraz jest już po wszystkim. Jest bezpieczny.

Czyżby? W szpitalu też mogą czyhać niebezpieczeństwa, tyle że innego rodzaju.

5 dni potem ….

Rankiem, tuż po tym, jak ona pomogła mu zjeść śniadanie, pożegnała się z nim i opuściła jego salę, pacjenta odwiedza elegancko ubrany pan z teczką. Pan z teczką upewnia się, że ona na dobre opuściła salę pacjenta, po czym wita się z pacjentem bardzo wylewnie. Dostrzega, że prawa ręka pacjenta jest unieruchomiona, ale z rozmysłem wyciąga do niego dłoń w celu powitania. Zgodnie z oczekiwaniem, w odpowiedzi usłyszał jęk pacjenta, który –tak jak można było przewidzieć – oznaczał, że pacjent nie da rady podać mu ręki.

– Ach tak… czyli ma pan kłopoty z prawa ręką? – zapytał współczującym tonem, mimo, że nie miał, co do tego wątpliwości.

– Tak – opowiedział pacjent przez zaciśnięte żeby. Wciąż przy mówieniu odczuwał ból.

– I pewnie z prawą nogą też są kłopoty…

– Skąd pan to wie?

– To znaczy, że świetnie trafiłem! – zignorował zadane przez pacjenta pytanie.

– Nie rozumiem. Pan specjalizuje się w rehabilitacji? Pański strój jest trochę strój mylący.

– Otóż nie w rehabilitacji! Ale dzięki mnie będzie pana stać na rehabilitację w najlepszych prywatnych placówkach w kraju.

– To znaczy?

– Orientował się już pan czy przysługuje panu odszkodowanie?

– Nie, nie zdążyłem. Wciąż jem przy pomocy osób trzecich, w zasadzie dopiero od wczoraj mogę jako tako mówić. Przysługuje mi jakieś?

– Oczywiście! Tyle, że procedury jego uzyskania są bardzo skomplikowane, ubezpieczyciele to szczwane lisy, ale my już mamy na nich swoje sposoby. Reprezentuję kancelarię odszkodowawczą, która specjalizuje się w takich sprawach, jak pańska. Oto moja wizytówka. Proszę bardzo. Podam może do lewej ręki – wspaniałomyślne zagranie.

– A skąd pan wie, na czym dokładnie polega moja sprawa?

– Wypadek na skrzyżowaniu Koszykowej i Marszałkowskiej, przechodził pan na zielonym świetle, wjechał w pana niebieski Passat, rocznik 2010, właściciel samochodu ma sporo kasy. Stracił pan przytomność. Skomplikowane złamanie prawej ręki z przemieszczeniem, pozrywane ścięgna. Być może nie odzyska pan pełnej sprawności. Niewiadomo jeszcze, co będzie z prawą nogą. Uszkodzona szczęka, poważne obrażenia głowy. Lekarze są bardziej optymistyczni jeśli chodzi o lewą nogę, no ale nigdy nic nie wiadomo. Na dzień dzisiejszy trzeba założyć, że ucierpi na tym pańska praca, pański status społeczny, pańskie życie.

– Ale skąd ma pan te informacje?

-Czy nie mówiłem panu, że reprezentuję profesjonalną kancelarię odszkodowawczą? Wszędzie mamy swoich ludzi. Jeśli zależy panu na godziwym odszkodowaniu, potrzebny panu ktoś taki, jak ja. Mogę załatwić panu także dożywotnią rentę.

-Proszę pana, to bardzo ciekawe, ale skoro już zostawił mi pan swoje namiary, to ja się z panem skontaktuję w późniejszym terminie, jak już stąd wyjdę. Omówię to z moją narzeczoną. Przyznam szczerze, że w tym momencie za bardzo mnie boli głowa żeby to rozważać.

-Nie ma problemu, tyle, że wtedy to może być już za późno. W takich sprawach trzeba działać szybko. Część roboty już za pana wykonaliśmy. Dotarliśmy już do notatki policyjnej z tamtego wypadku, znamy sprawcę, wiemy gdzie jest ubezpieczony. Znamy jego majątek. Bez nas pan tego nie pociągnie. Nie w tym stanie.

– No dobrze, ile to kosztuje?

– Proszę pana, pan się o nic nie martwi, pana to nie kosztuje nic, a w zasadzie prawie nic! Pobieramy skromną prowizję, która płatna będzie wyłącznie w momencie wypłaty odszkodowania. Jeśli nie ma odszkodowania, nie ma prowizji. Uczciwie prawda? Proszę tu jest nasza umowa, a tu jest długopis. Umie się pan podpisać lewą ręką?

Pacjent kiwa głową, że tak.

****

„Łowcy skór”

Kancelarie odszkodowawcze nazywane są „łowcami skór”. Szacuje się, że w Polsce działa ich około kilkuset. Ich agenci są dosłownie wszędzie, tj. w szpitalach, gabinetach lekarskich, a nawet cmentarzach i kostnicach. Zdarza się, że przychodzą do domu, gdzie leży nieprzytomna osoba. Wykorzystują trudną sytuację, w której znajduje się poszkodowany lub jego rodzina. Grają na emocjach, wywołują poczucie strachu. Zdobywają numery telefonów do poszkodowanych i nakłaniają do podpisania umowy.

Przepis na sukces

Pan z teczką, który trafił do „mojego” pacjenta nie kłamał. To prawda, że oni wiedzą wszystko. Kancelarie odszkodowawcze często rekrutują agentów wśród byłego personelu szpitala, policji, czyli wśród tych, którzy mogą mieć kontakty i je później wykorzystać. Agentów szkoli się jak skutecznie dogadywać się z lekarzami, recepcjonistkami w gabinetach lekarskich, dziennikarzami, laweciarzami po to, aby uzyskać kontakt z ofiarą wypadku komunikacyjnego. Żeby nie było wątpliwości – takie informacje kosztują. Podobno najdroższe informacje dotyczą pacjentów z najcięższymi obrażeniami W dalszej części należy się zorientować, ile w rzeczywistości za dany przypadek należy się od ubezpieczyciela i ile ubezpieczyciel jest skłonny wypłacić ”bez gadania”. Poszkodowanemu wówczas proponuje się 20% tego, co jest przez zakład ubezpieczeń niekwestionowane w tego typu przypadkach. Wtedy podpisuje się w imieniu poszkodowanego ugodę na oferowaną przez ubezpieczyciela kwotę, zrzeka się dalszych roszczeń i przy minimalnym wysiłku zgarnia się umówioną prowizję.

Kancelarie odszkodowawcze a profesjonalna pomoc prawna

Warto podkreślić, że ich nazwy mają w sobie człon „kancelaria” po to, by kojarzyć się z kancelarią radców prawnych czy adwokacką i wzbudzać przez to większe zaufanie. W rzeczywistości kancelarie te to przedsiębiorstwa tworzone np. w formie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością przez tzw. biznesmenów „z głową na karku”, a nie zawodowych prawników. Nie zmienia to faktu, że znane są przypadki, w których radcowie prawni lub adwokaci współpracują z takimi kancelariami jako ich podwykonawcy. W końcu, jak się ubezpieczyciel nie ugodzi, to ktoś na te rozprawy do sądu musi chodzić. Bywa też tak, że wówczas – dopiero po zaangażowaniu do sprawy profesjonalnego prawnika – wychodzi na jaw, że obiecane przez agenta odszkodowanie to przysłowiowe „gruszki na wierzbie”, które w rzeczywistości nie są możliwe do uzyskania w polskim sądzie. Zazwyczaj dzieje się tak w tych przypadkach, w których umowy zakładają, że prowizja należna jest agentowi bez względu na wysokość wywalczonych pieniędzy. Wtedy właśnie poszkodowanego kusi się potencjalnie wysokim odszkodowaniem.
Pamiętaj! Polska to jeszcze nie Ameryka, w której dostaniesz milionowe zadośćuczynienie za to, że poparzyłeś wargi gorącym kubkiem od kawy.

Co jest w tych umowach?

Jak się okazuje, przedstawiane do podpisu umowy nie są korzystne dla poszkodowanego. Często zawierają postanowienia sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają interesy konsumentów. Prowizje, które są przewidziane są w ramach wynagrodzenia zwykle oscylują na poziomie 20-40% „wywalczonego” odszkodowania. Jednakże zdarzają się także takie umowy, które przewidują obowiązek zapłaty prowizji nawet wtedy, gdy odszkodowanie w ogóle nie zostało wypłacone. Innym stosowanym postanowieniem w tego typu umowach, jest postanowienie zgodnie, z którym poszkodowany przelewa na kancelarię uprawnienia związane z roszczeniami. Skutkuje to tym, że kancelaria może w imieniu poszkodowanego zrzec się przysługujących mu względem ubezpieczyciela roszczeń w zamian za odszkodowanie, które opiewa na mniejszą kwotę niż w rzeczywistości by mu się należała. Tyle, że poszkodowany o tym nie ma pojęcia, bo umowę zawiera w traumatycznych dla niego okolicznościach, zaraz po wstrząsającym wydarzeniu, zanim zdąży się zorientować w temacie.

Czy da się zerwać taką umowę z kancelarią?

Znane mi są przypadki, w których rozgoryczeni poszkodowani próbują unieważnić takie umowy z pośrednikami. Jest to dość karkołomne w wykonaniu, ale nie twierdzę, że niemożliwe. Nie dam wam ogólnej wskazówki, jak to należy zrobić, bowiem wszystko zależy od treści danej umowy, okoliczności jej zawarcia i sposobu, w jaki jest wykonywana.

Czy państwo powinien się w to wtrącić?

Na dzień dzisiejszy brak jest obowiązujących przepisów prawnych, które skutecznie dyscyplinowałyby takie kancelarie. Po tym, jak parę dni temu zatrzymano szefa jednej z czołowej kancelarii odszkodowawczych (pod zarzutem przywłaszczenia wielu tysięcy złotych należących do klientów kancelarii) na nowo zawrzało w tym temacie. Trwają dyskusje, czy działalność kancelarii odszkodowawczych powinna być uregulowana w sposób, który ograniczyłby ich obecne zapędy, wymusił rzetelne informowanie i rozliczanie się z uzyskanych pieniędzy.

Za a nawet przeciw

Głosy w tej sprawie jak zwykle są podzielone. Z jednej strony twierdzi się, że przy ogólnej tendencji do deregulacji zawodów dyskusyjne jest proponowanie kolejnych przepisów regulujących i że działanie kancelarii odszkodowawczych należy pozostawić do zweryfikowania wolnemu rynkowi. Z drugiej strony, czy państwo nie powinno się bardziej włączyć w ochronę – tych i tak zazwyczaj poszkodowanych przez los – klientów takich kancelarii przed osobami, które mogą okazać się zwykłymi oszustami?

A wy? Co o tym sądzicie? Powinno się wprowadzić przepisy, które uregulowałyby działalność kancelarii odszkodowawczych? Jeśli tak, to w jaki sposób należałoby to zrobić? Na co im pozwolić, a czego zakazać?

about author

admin

related articles