Recepta albo Zaświadczenie – decyzja lekarzu należy do ciebie!

Karmienie małego alergika to nie lada wyzwanie. Otrzymanie bowiem recepty na refundowane przez NFZ mleko Bebilon Pepti lub Nutramigen czasem graniczy wręcz z cudem.

Kolejna wizyta z Upiorkiem. Tym razem u lekarza – alergologa.

Pani doktor, to co mam mu w takim razie dawać do jedzenia?

Proszę kontynuować Nutramigen.

No i zaczyna się…

To proszę o receptę albo zaświadczenie, bo jak pani wie, obecnie lekarz rodzinny nie przepisze mi tego mleka bez zaświadczenia od alergologa stwierdzającego, że dziecko wymaga diety specjalnej.

Przerabiałam to już wiele razy. Rożne rodzaje zaświadczeń i rożne rodzaje fochów, na koniec jeszcze z trudem wywalczona, ale błędnie wypisana recepta, w której zamiast dawkowania dobowego jest tygodniowa, na skutek czego farmaceuta w aptece mleka nie wyda.

A dziecko w tym czasie wyje z głodu…

Już czuję na sobie wzrok alergologa. Ten niemy komunikat oznacza tylko jedno.

Niestety nie wypiszę pani takiego zaświadczenia.

A to dlaczego?

Ponieważ pani syn jest dopiero w trakcie diagnozy pod kątem alergii i AZS.

No, ale przed chwilą zaleciła pani stosowanie określonego mleka. Ja tylko proszę o zapisanie tego na kartce.

Ja powiedziałam „zalecam”? Powiedziałam tylko: „proszę kontynuować”.

Głęboki oddech… Proszę pani, przedwczoraj pediatra, u którego byliśmy przepisał mi jedną puszkę Nutramigenu, widzę po nim wyraźną poprawę. Prosiła pani, żeby kontynuować tę dietę, a jednocześnie nie wypisze mi pani ani recepty, ani zaświadczenia żeby mi to umożliwić. Jak mam to rozumieć?

Cisza. Proces myślowy. I propozycja nie do odrzucenia.

Mogę wypisać pani na zaświadczeniu, że dwa dni temu pediatra zlecił pani Nutramigen.

Czy to się dzieje naprawdę?

Jaką wartość ma zaświadczenie alergologa, w którym powołuje on się na to, co jakiś inny lekarz, w dodatku pediatra, a nie alergolog – przed nim ustalił i zalecił?

To tak, jak gdyby przyszedł do mnie klient po opinię prawną w celu uzyskania odpowiedzi, czy musi płacić alimenty, a ja bym mu odpowiedziała, że zgodnie ze stanowiskiem kolegi mecenasa z sąsiedniej kancelarii – powinien.

Gdybym miała wtedy kajdanki, przykułabym się po prostu do kaloryfera. Ponieważ nie miałam, musiałam wykorzystać inną, bardziej cywilizowaną formę negocjacji, od której robi mi się już powoli niedobrze.

Na koniec każdej jednej wizyty, docieramy do tego punktu, kiedy chodzi o to przeklęte mleko. Zanim receptę otrzymam, muszę używać na okrągło tych samych argumentów. Powtarzam je do znudzenia jak mantrę i czuję się jak ostatni naciągacz, który z powodu fanaberii wyłudza od NFZ Bebilon Pepti lub Nutramigen, bo lubi karmić swoje dziecko proszkiem o zapachu śledzia.

Pani alergolog obawiała się użyć słowa „zalecam” w zaświadczeniu, więc po 20 minutach słownego boksowania, wypracowałyśmy kompromis. Rozwiązanie salomonowe polegało na tym, że pani alergolog skonstruuje zaświadczenie tak:

Dziecko w trakcie diagnozy AZS. Do czasu pełnej diagnozy – karmienie Nutramigen II.

Hurra!!!

Szczęka mi wysiadła od tego kłapania. Postanawiam, że następnym razem biorę po prostu kajdanki. Forma prostsza i bardziej wyrazista w wymowie.

***

Karmicie swoje dziecko Bebilon Pepti lub Nutramigenem?

Wkrótce opowiem wam o moim „buncie na pokładzie” i o odkrytych na fali tego buntu przepisach prawnych, które pozwalają wypisać więcej niż 5 puszek tego przeklętego mleka na jednej recepcie.

about author

admin

related articles