Prawnik na macierzyńskim już nie na macierzyńskim

Czyli o tym, jak to Prawnik na macierzyńskim powraca na wokandę.

Prawnik (nie) na macierzyńskim
Nazwa tego bloga powstała dość spontanicznie. Jak wiecie, z zawodu jestem radcą prawnym, miało być o prawie, a więc słowo „prawnik” przyszło naturalnie. Okoliczność, że w momencie, gdy przyszedł mi do głowy pierwszy wpis akurat przebywałam na urlopie macierzyńskim, zadecydowała o drugim członie nazwy bloga.
To z kolei zdeterminowało tematykę wpisów, bo jak zauważyliście, sporo miejsca poświęcam tematyce bliskiej rodzicom, choć nie tylko.

Bezpośrednim impulsem do stworzenia bloga, była moja genialna koleżanka, której ponownie dziękuję. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na ten krok, bo pisanie dla was to czysta przyjemność i sprawia mi wiele satysfakcji. Zaczęłam też żałować, że tak późno uległam namowom i że sporo tego macierzyńskiego „przeleciało mi” na niepisaniu. Inna sprawa, że – jak sama nazwa wskazuje – macierzyński stworzono po to, żeby poświęcić go matkowaniu, a nie innym „atrakcjom”. Tymczasem, odkąd prowadzę Prawnika na macierzyńskim swój czas dzielę pomiędzy dwójkę małych chłopaków i bloga, któremu poświęcam tyle godzin, że spokojnie mogłabym go nazwać swoim „trzecim dzieckiem”.

Szybki powrót do pracy – konsekwencje późnego startu

Tak czy siak, nim otrząsnęłam się z pierwszego okresu macierzyństwa i nim rozkręciłam Prawnika na macierzyńskim, mój urlop niechybnie dobiegł końca. Nie załapałam się na wydłużony dodatkowy macierzyński, ani tym bardziej na rodzicielski.

W związku z powyższym, po kilkumiesięcznej nieobecności, pełna energii i zapału powróciłam do obowiązków stricte zawodowych, tj. do współpracy z warszawską kancelarią prawną Chajec, Don-Siemion & Żyto oraz do prowadzonych przeze mnie spraw klientów.

Co to jest 7 miesięcy dla wymiaru sprawiedliwości? Tyle co nic.

Tego, kto czytał odcinki „Absurdów polskiej wokandy”, nie zdziwi fakt, że w czasie mojego matkowania, czyli jak to mówią – „wakacji relaksacyjnych”, niektóre z prowadzonych przeze mnie spraw sądowych nie zdążyły nawet „drgnąć”, inne ledwo ruszyły, żadna się nie zakończyła. To oznacza, że będę miała szansę powrócić do nich i postawić kropkę nad „i”.

Losy Prawnika na macierzyńskim

Jeśli ktoś ma nadzieję, że w związku z powyższym powrotem do rzeczywistości prawniczej odwieszę Prawnika na macierzyńskim na kołek, to się zawiedzie.

Jeśli natomiast są wśród was, których taka informacja zmartwiłaby, to spieszę donieść, że mam mocne postanowienie kontynuować wpisy.

Jak to wpłynie na bloga? Pozwólcie, że zacytuję życzliwą mi osobę „twórcza praca w dobrym towarzystwie na pewno nie wpłynie źle”. Ja też jestem o tym przekonana, a dodatkowo, moje wznowione przygody z wokandą dadzą mi pożywkę na wiele kolejnych odcinków serialu… Jedyne, z czym może być problem – to czas, którego niestety nie da się rozciągnąć. Doba ma tylko 24 godziny i nie chce być inaczej. Dlatego zanim powiesicie na mnie wszystkie psy za brak odpowiedzi w komentarzu, przypomnijcie sobie, że Prawnik na macierzyńskim już od stycznia na macierzyńskim nie jest i ma trochę więcej obowiązków.

Niepasująca nazwa

Przez chwilę dręczyła mnie myśl, czy w związku z moim zmienionym statusem nie powinnam zmienić nazwy bloga. Nie zrobię tego jednak, bo widzę, że nazwa się przyjęła i ma się całkiem dobrze. Ba! Nawet zaczyna być rozpoznawana, co mi bardzo schlebia.

***

Podsumowując, mimo nieco trudniejszych okoliczności przyrody, nigdzie się nie wybieram, zostaję z Wami.

about author

admin

related articles