Idzie wiosna … psiamać!

Jaki jest wspólny mianownik dla psa i wiosny w mieście?

Sobotni poranek, wyszło piękne słońce, śnieg stopniał, w powietrzu czuć wiosnę. Czego chcieć więcej ?

KAWY!

Żeby móc się w spokoju napić porannej, upragnionej kawy muszę coś zrobić z dziećmi. Wiadomym jest, że nie da się przy nich zrobić spokojnie czegokolwiek, a już na pewno nie da się delektować poranną kawą. Jedno – to starsze wysyłam z jego ojcem po bułki do sklepu, a drugiemu stawiam przed nosem kaszkę mając nadzieję, że chociaż przez 5 minut się nią zajmie, a ja w tym czasie usiądę sobie na kanapie w ciszy. Z kawą.

Wdrażam plan i stwierdzam, że jest dobrze! Mały połknął haczyk i wcina kaszkę, że aż mu się uszy trzęsą. To nic, że krzesełko, na którym siedzi, bluzka, którą (zaledwie od 7 minut) ma na sobie, ściana i wszystko w promieniu metra od krzesełka zaliczyło już bliskie spotkanie z kaszką.

Trudno – takie są koszty krótkiej chwili spokoju. Świadomie godzę się je ponieść.

Siadam na kanapie, biorę głęboki oddech, upijam łyk kawy. Eech, dzień zaczął się pięknie.

Mija 60 sekund

Drzwi wejściowe z hukiem się otwierają. Słyszę krzyk i płacz 5-latka:

MAMO!!! NIE!!! TO NIEMOŻLIWE! TO STRASZNE!

(płacz)

Co się stało? – podrywam się natychmiast z kanapy i oczywiście oblewam się ledwie upitą, wciąż gorącą kawą.

ZOBACZ NA MOJE BUTY! ZOBACZ W CO WDEPNĄŁEM! CAŁE BRĄZOWE!!!

Co to?

KUPA!!! – wrzeszczał – Mamo na butach mam KUPĘ! To straszne! Dlaczego ludzie nie sprzątają po swoich pieskach?

Mówiąc to syn trzęsie się i płacze rzewnymi łzami.

Patrzę na niego z niedowierzaniem i zadaję sobie w myślach pytania:

Czy tak się właśnie zaczyna Dzień Świra?
Czy to oznacza, że mój syn ma zadatki na Adasia Miauczyńskiego?
Czy powinnam rozejrzeć się za jakąś wczesną terapią?

Synku uspokój się to-tylko-psia-kupa.

Odstawiam kubek z kawą na stół (szlag by to trafił!). Porzucam nadzieję, że wypiję ją w spokoju i … ze smakiem, bo oto mój zrozpaczony syn postanowił zamanifestować swoje poirytowanie i pognał prosto do swojego pokoju. W BUTACH!!!

Nie zdążywszy w porę zareagować, spoglądam bezradnie na trasę, którą przebył od drzwi do salonu, a stamtąd do swojego pokoju. Trasa ta jest dobrze odwzorowana. Nie pytajcie czym!

STÓJ w miejscu! DO LICHA! DLACZEGO MI Z TYM WŁAZISZ NA DYWAN?!

Mamo! Uspokój się, to tylko-psia-kupa! -słyszę w odpowiedzi

Wrrrr!!!! W tym momencie w mojej głowie pojawia zasłyszana skądś myśl:

Do cholery jasnej! Czy nie można tego zbierać po swoich ulubieńcach? Przecież to zaraza. Czym się różni gówność gówna psiego od gówna ludzkiego? A jak ja bym tak zaczęła walić kupy po trawnikach, w piaskownicach i podcieniach, arkadach, sadzać stolce na betonach, chodnikach, srać na skwerach?

Czas iść po wiatrówkę.*

Ale najpierw muszę wyprać dywan. I buty syna.

***

Ilekroć przychodzi wiosna, człowiek się nią cieszy, próbuje oddychać świeżym powietrzem i zawsze, no zawsze w coś wdepnie na jej przywitanie. Nie ma takiej możliwości, żeby na przełomie lutego i marca, tuż po roztopach przejść „czystą i pachnącą stopą” przykładowo ul. Poznańską, czy Lwowską w Warszawie. No nie ma! A skąd wiem? Bo chodzę tamtędy codziennie do Kancelarii.

Na domiar złego mieszkają tam same staruszki. O ile na ogół nie mam większego problemu ze zwróceniem uwagi właścicielowi psa, o tyle jak już widzę, że tym właścicielem jest pochylona babinka z laseczką i pieskiem przypominającym przerośniętego chomika to oczywiście gryzę się w język.

Jak zwrócić komuś takiemu uwagę?

Powiedzcie mi w jaki sposób?

Ledwo taka babinka idzie, nie ma pewności, że jak się bidulka schyli po kupę, to z powrotem się wyprostuje. W dodatku świadomość, że to może być kombatant, któremu zawdzięczam życie w wolnej Polsce blokuje mnie całkowicie. No więc nie mówię nic. Robię duży krok, odwracam wzrok, sarkam pod nosem, staram się zapomnieć o zjedzonym przed chwilą śniadaniu i idę dalej. Dalej też nie lepiej, kroczę dosłownie slalomem i przypomina mi się zabawa z dzieciństwa: „Kto nadepnie na kreskę ten pocałuje Tereskę”. Idę przeskakując z nogi lewej na prawą żeby nie musieć całować. Na szczęście Lwowska nie jest długa…

Czy wiecie, że niesprzątanie po swoim pupilu to wykroczenie?

(A powinno być przestępstwem)

Kto zanieczyszcza lub zaśmieca miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.

Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Warszawy reguluje te kwestie wprost w części dot. obowiązków osób utrzymujących zwierzęta domowe.

Właściciele/posiadacze zwierząt są zobowiązani zapewnić by nie zanieczyszczały one miejsc przeznaczonych do wspólnego użytku, czyli właśnie chodników, parków, skwerków. Właściciele i wyprowadzający psy są zobowiązani do bezzwłocznego usuwania ich odchodów, które należy umieszczać w oznakowanych pojemnikach, koszach lub pojemnikach na odpady „zmieszane”.

Straż miejska może ukarać mandatem za niesprzątanie po psie.

No i niech zacznie do licha to robić częściej! Niech zejdą z tych biednych warszawskich kierowców, którzy nie mają gdzie zaparkować i zajmą się psią kupą. Przynajmniej w lutym i marcu.

about author

admin

related articles