Czy twoje dziecko dostanie się do publicznego przedszkola?

Jeśli dorobiliście się potomstwa, które skończy 3 lata w 2014 roku oboje pracujecie i chcielibyście posłać je do publicznej placówki to możecie się zdziwić.

Niestety nie ma gwarancji, że wasze potomstwo się dostanie do tego przychówku.

Macie dwie opcje:

Nie zrażać się niepowodzeniem i „dorobić” następne, bo MEN zapewnia, że od 2017 r. wszystkie dzieci w wieku 3–5 lat będą miały zagwarantowane miejsce w przedszkolu

albo

zmieńcie swój status na „Samotną Matkę” (lub Ojca).

Póki co jest tak…

Całkiem niedawno pisałam o nowej reformie MEN, której konsekwencją jest to, że z wielu przedszkoli państwowych wypadły zajęcia dodatkowe.

Czas wspomnieć o kolejnych zmianach, które związane są z naborem do placówek publicznych (przedszkola, żłobki) i niedługo już oficjalnie zostaną obowiązującym prawem. Problem gorący, bo jak zwykle polega na tym, że wszystkich usatysfakcjonować się nie da, bo podobno pieniędzy za mało.

Mawiają, że z próżnego i Salomon nie naleje, choć jak sięgam pamięcią to bywało drzewiej, że pan Premier kiedyś nalał, ale mniejsza o to.

Kto ma prawo do ustalania kryteriów naboru?

Do tej pory ustalanie kryteriów naboru delegowano na gminy, które w dowolny sposób je określały. Efekt?

Jedne gminy przyznawały dodatkowe punkty samotnym matkom, inne – matkom dzieci niepełnoprawnym, a jeszcze inne – rodzicom, którzy oboje pracują. Ta dowolność nie spodobała się Trybunałowi Konstytucyjnemu [1], bo powodowała istotne różnice w podejściu przedszkoli.

Trybunał uznał, że przepisy ustawy o systemie oświaty, które zezwalały na taką dowolność, są niekonstytucyjne, ponieważ kryteria rekrutacji powinny wynikać z ustawy, czyli aktu wyższego rzędu, a nie z rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej, jakikolwiek mądry by ten minister nie był, ani tym bardziej gmin.

TK dał naszemu ustawodawcy rok na zmianę tego przepisu.

Będzie prawdopodobnie tak

Jako że rok niechybnie zbliża się ku końcowi, a przepis jak stał tak stoi, pojawiły się nerwowe ruchy w MEN i propozycje nowych jego zapisów (jeszcze za czasów poprzedniej pani minister Krystyny Szumilas).

Według nowych propozycji tzw. ustawy rekrutacyjnej (wciąż jest to projekt) w całej Polsce będą jednakowe następujące kryteria naboru do przedszkola (żłobka):

Kryterium Podstawowe

Pierwszeństwo będą miały dzieci mieszkańców danej gminy.

Dalsze Kryteria:

W przypadku większej liczby dzieci z gminy niż liczba dostępnych miejsc, przeprowadzone zostanie postępowanie rekrutacyjne, według kryteriów:

a. w pierwszej kolejności te dzieci, które potrzebują szczególnego wsparcia państwa: niepełnosprawne, niepełnosprawnego rodzica lub rodziców, z niepełnosprawnym rodzeństwem, z rodzin wielodzietnych (min. troje dzieci), objętych pieczą zastępczą oraz rodziców samotnie wychowujących. Wszystkie powyższe kryteria będą miały jednakową wartość.

b. na pozostałe miejsca dzieci przyjmowane będą zgodnie z dodatkowymi kryteriami określanymi przez gminę (nie więcej niż 6):

jednym z nich prawdopodobnie będzie pierwszeństwo dla pracujących zawodowo rodziców lub rodzica (brawo! nareszcie rozsądnie – we wcześniejszym projekcie takiego kryterium nie było!)
jednym z nich może być kryterium dochodowe,
gmina określi dokumenty niezbędne do potwierdzenia spełniania wszystkich ustanowionych przez siebie kryteriów (kryterium dochodowe będzie potwierdzane oświadczeniem rodzica).

3. jeśli po przyjęciu dzieci z terenu gminy pozostaną wolne miejsca, placówka będzie mogła przyjąć dzieci zamieszkałe poza terenem gminy posługując się zasadami rekrutacji jak dla dzieci ze swojego terenu.

Parę rzeczy zmieniono in plus

Wcale nie jest prawdą, że Prawnik na macierzyńskim tylko krytykuje MEN. Doceniam to, że w trakcie prac nad nowelizacją wycofano się z kryterium finansowego jako kryterium podstawowego. W pierwszej bowiem wersji proponowano by tym limit ten wynosił około 500 zł na osobę.

Przy takim zapisie wszyscy rodzice, którzy nie tylko wychowują dzieci, ale jeszcze oboje pracują zawodowo żeby zapewnić utrzymanie sobie i dzieciom, zarabiając na rękę po np. 1500 zł wypadliby z kolejki do przedszkola lub ewentualnie wpadliby do niej na sam koniec.

Pytanie czy za tą oszałamiającą sumę stać byłoby ich na opiekunkę lub przedszkole prywatne.

Na szczęście MEN też zadało sobie takie pytanie i wycofało się z tego pomysłu.

Samotne macierzyństwo w cenie

Zastanawia mnie jak zwykle kryterium samotnego rodzica. Matki wychowujące samotnie dziecko są premiowane przez nasz system od zawsze.

Żeby nie było – jako matka dwójki małych urwisów doskonale wiem ile trudu i pieniędzy kosztuje ich wychowanie. Wyobrażam sobie jak ciężko musi być samotnym rodzicom zarówno organizacyjnie, jak i finansowo. Tyle, że mam na myśli tych, którzy faktycznie samotnie je wychowują.

Tymczasem jak się tak rozglądam po swoich znajomych – rodzicach, a mam ich trochę, to okazuje się, że mogę wskazać tylko jedną matkę, która faktycznie samotnie wychowuje swoje dziecko.

Za to znam wiele takich, które nie żyją w oficjalnym związku ze swoim partnerem, albo takich, które dotychczasowego męża – ojca dziecka – wymieniły na lepszy model (w wielu przypadkach słusznie czyniąc), z którym to lepszym modelem związku nie formalizują. Żyją wprawdzie razem w jednym mieszkaniu, prowadzą wspólne gospodarstwa, dzielą trudy i obowiązki związane z wychowaniem dzieci z poprzednich związków, ale oficjalnie mają status samotnych rodziców.

Dlaczego?

Bo im się to zwyczajnie nie opłaca!

Otrzymują zasiłki społeczne, zapomogi rodzinne, przysługuje im ulga podatkowa dla samotnych matek, dodatki mieszkaniowe, łatwiej spełnia im się kryteria niskiego dochodu, bo dochód (ukrytego) partnera nie jest brany pod uwagę, przysługuje im uprawnienie do otrzymywania alimentów z funduszu alimentacyjnego, a teraz jeszcze ustawowo będą miały pierwszeństwo do publicznych placówek.

Jak słowo daję jeszcze kilka takich ulg i fikcyjny rozwód stanie się naprawdę lukratywnym posunięciem. A wtedy ja swoich klientów zamiast nakłaniać do mediacji, będę zachęcała rozstania przedstawiając im zalety „samotnego” wychowywania dzieci.

Zdaje się, że MEN też dostrzegło to zjawisko i zapowiedziało, że samotni rodzice będą punktowani, ale mogą się spodziewać „nalotów sprawdzających”.

Rozbudziło to moją ciekawość – jak te naloty będą wyglądały w praktyce?

Czy będą to wizyty zapowiadane? Kto będzie wizytował? Panie przedszkolanki? Co będzie sprawdzane? A może wypytywany będzie sam przedszkolak?

Już to sobie wyobrażam:

– Przepraszam, a co u pani robi ta druga szczoteczka do zębów? Bardzo mi przykro, ale jesteśmy zmuszeni odebrać pani 1 punkt, a tym samym pani córeczka przesuwa się o jedno oczko w dół, co w jej przypadku oznacza, że trafia na listę rezerwowych.

😉

Wygląda na to, że dopóki nie nastanie magiczny rok 2017, a wraz z nim nowe miejsca w przedszkolach takie absurdy będą na porządku dziennym. No chyba, że od razu założymy, że kontrole samotnych rodziców to będzie jedynie taka fikcja.

Tymczasem zobaczymy w jakim kształcie ustawa rekrutacyjna zostanie uchwalona i ile kryteriów z tego wszystkiego, co podałam powyżej stanie się aktualne. To okaże się już lada dzień.

about author

admin

related articles