Co cukrzyk powinien wiedzieć o lataniu samolotem?

Czyli o tym, w co należy się zaopatrzyć i jakie dokumenty zorganizować, żeby wejść ze strzykawką i igłą na pokład samolotu.

Po tym jak Babcia entuzjastycznie zareagowała na pomysł wylotu do Rzymu przyszła chwila refleksji.

Hmmm… Babcia ma 80 lat, cukrzycę i bierze różne leki. Dobrze byłoby skonsultować tę samolotową wycieczkę z jej lekarzem prowadzącym. Dzwonię.

– Dzień dobry tu wnuczka Babci. Kojarzy pani naszą Babcię?

– Kojarzę. Ostatnio była u mnie po większy zapas leków i mówiła, że wybiera się na jakiś czas do pani do Warszawy.

– Zgadza się. Tylko widzi pani… Babci się już Warszawa znudziła ;P

– Jak to?

– Teraz celuje w Rzym 😉

– Oh!

– Dokładnie! Czy „Oh” oznacza „nie ma przeszkód”, czy raczej „kiepski pomysł”?

– Absolutnie dobry pomysł. Kiedy lecicie?

– Planujemy w następny weekend. Nie widzi pani przeciwwskazań medycznych?

– Nie. Raczej nie. Babcia otrzymała recepty na spory zapas leków. Niech tylko pamięta o zabraniu insuliny w strzykawkach. No i przydałoby się mniej więcej na dwie godziny przed lotem podać dodatkowy zastrzyk na rozrzedzenie krwi. Wypiszę wam odpowiednią receptę.

– Super!

Problem z głowy.

Tylko chwila moment. Czy będę mogła przewieźć te zastrzyki w naszym bagażu podręcznym, który jest naszym jedynym?

Regulamin Ryanaira, a przedmioty ostre

Przeglądam stronę i regulamin Ryanaira. Tak jak myślałam – nie można brać niczego co ostre.

Z pkt 8 Regulaminu dowiaduję się, że bagaż nie może zawierać m.in.:

przedmiotów, które mogą spowodować zagrożenie dla samolotu, ludzi, oraz mienia na pokładzie samolotu, w tym np. broni, urządzeń do uboju zwierząt, zapalniczek w kształcie broni, siekiery i toporka, włóczni, noża, maczety, odsłoniętych maszynek do golenia (z wyjątkiem zabezpieczonych lub jednorazowych maszynek do golenia z ostrzami w pudełku), szabli, nożyczek o ostrzach powyżej 6 cm., nart, wiertarek itp.

Zakazane są także kije do gry w baseball i pałki policyjne, kije golfowe, deskorolki, kije bilardowe, wędki oraz wyposażenie wykorzystywane do sztuk walki, np. kastety, pałki, tyczki do ryżu, nunczaka, kubatony i kubasaunty. No i oczywiście substancje wybuchowe.

Recytuję to Babci ze śmiechem i po każdej zakazanej rzeczy robię pauzę na Babci reakcję. Zapewnia, że maczety nie ma i na pewno nie zamierza wnieść na pokład toporka.

A co ze strzykawkami i igłami?

CZY PASAŻEROWIE CIERPIĄCY NA CUKRZYCĘ MUSZĄ DOKONYWAĆ SPECJALNYCH USTALEŃ Z FIRMĄ RYANAIR PRZED WYRUSZENIEM W PODRÓŻ?

Znajduję pokrzepiającą odpowiedź:

„Nie istnieją powody, dla których osoba cierpiąca na cukrzycę, przyjmująca insulinę, nie mogłaby podróżować samolotami. Tym niemniej warto zasięgnąć opinii lekarza na temat sposobu radzenia sobie z reżimem przyjmowania insuliny.

Pasażerowie cierpiący na cukrzycę nie muszą z wyprzedzeniem przedstawiać liniom lotniczym Ryanair zaświadczeń lekarskich, o ile stan ich zdrowia jest stabilny i sami mogą zająć się wypełnieniem zaleceń medycznych. Pasażer, który nie jest w stanie samodzielnie wykonywać zaleceń lekarskich i podróżuje sam, musi znaleźć osobę, która będzie skłonna i zdolna do pomocy.

Pasażer powinien mieć przy sobie zaświadczenie od lekarza potwierdzające konieczność przewożenia w samolocie strzykawek, igieł i leków. Ponieważ kontrole bezpieczeństwa na lotniskach odbywają się niezależnie od działań linii Ryanair, pasażer powinien przez cały czas mieć przy sobie zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że musi wnieść do samolotu „ostre przedmioty„. Opuszczając samolot, pasażerowie muszą zabrać z sobą, a następnie wyrzucić, wszystkie zużyte strzykawki, igły i opakowania po lekach. Nie wolno wyrzucać strzykawek, igieł ani opakowań po lekach na pokładzie samolotu”.

A więc dobrze, potrzebuję specjalne zaświadczenie. Dzwonię jeszcze raz do lekarza i proszę by lekarz oprócz recepty wypisał mi zaświadczenie potwierdzające konieczność przewożenia w samolocie strzykawek, igieł i leków, co uprawdopodobni, że Babcia nie jest terrorystką.

Lekarz twierdzi, że nie ma problemu – wypisze.

Idzie jak z płatka. Podejrzanie łatwe.

Przesyłka po 3 dniach

Za 3 dni dostaję przesyłkę. Jest recepta! Jest zaświadczenie!

Wytężam jednak wzrok. I co widzę?

Jeden wielki bazgroł!

Usilnie się wczytuję w ten świstek i niestety nie mogę rozczytać ani nazwiska, ani dolegliwości, ani nazwy leku, ani celu wydania zaświadczenia.

Nachodzi mnie znajoma myśl, że lekarzy przed dopuszczeniem do wykonywania zawodu powinno się kierować na kurs pisania!

Skoro ja tego nie mogę rozczytać mimo, że wiem o co chodzi, to jak ma to zrozumieć włoska obsługa lotniska albo pracownik linii lotniczych?

Co tu zrobić?

Poprosić lekarza o nowe zaświadczenie tym razem wypisane literami drukowanymi?

Za mało na to czasu. Decyduję się na inne rozwiązanie.

Odszyfrowuję ten tekst bazując na własnej intuicji i Internecie. Proszę zaprzyjaźnionego tłumacza języka angielskiego, żeby stworzył z tego jakiś przyzwoity dokument w języku, który byłby zrozumiały dla obcokrajowca, a przede wszystkim taki, który byłby czytelny.

Posunięcie okazało się strzałem w 10-tkę. Kolega spisał się na medal. Otrzymałam od niego dokument, z którego wynika, kogo dotyczy, jakie leki pasażer bierze i w jakim celu został wydany. Słowem – zaświadczenie nabrało mocy.

Można?

Można!

Wygląda na to, że załatwione: zastrzyki wykupione, leki spakowane, a zaświadczenie w garści.

Mając to wszystko możemy zacząć odliczać godziny do wylotu…

about author

admin

related articles